Komentarz Fundacji Ocalenie do artykułu Piotra Żytnickiego i Jędrzeja Pawlickiego “Pan życia i śmierci. Koszmarny sierociniec zakonnika Dariusza Godawy”, który ukazał się w Gazecie Wyborczej Poznań 18 maja 2021 r.
Pytacie nas czasem, dlaczego osoby korzystające z naszej pomocy nazywamy klientami i klientkami, a nie „podopiecznymi” czy „beneficjentami”. Albo dlaczego często odmawiamy, gdy ktoś, nawet w bardzo szczytnym celu, prosi nas o zdjęcia z wręczania pomocy rzeczowej lub możliwość zaproszenia rodziny uchodźczej “do domu na obiad”. Albo dlaczego oburzamy się, kiedy ktoś chce nam przekazać zniszczone ubrania czy zepsute sprzęty.
Odpowiedź jest bardzo prosta – bo dbamy o godność i podmiotowość naszych klientów i klientek, bo szanujemy ich prawo do prywatności i autonomii. Bo nigdy nie pomyśleliśmy, że jesteśmy od kogoś lepsi, albo mamy prawo podejmować decyzje za kogoś. Nawet jeśli ta osoba znajduje się w bardzo trudnej sytuacji i potrzebuje pomocy, by odzyskać pełną kontrolę nad swoim życiem. Relacja pomocowa jest – pomimo naszych najszczerszych starań – zawsze relacją władzy. I to właśnie na nas, jako pomagających ciąży odpowiedzialność, by tego nie wykorzystać.
„To wynikało z jego filozofii: ja jestem dominikaninem, białym, więc macie robić co ja chcę, a jak nie, to wypadajcie (…)” – to cytat z tekstu dziennikarzy Gazety Wyborczej, który nami wstrząsnął. Jednocześnie pokazał także to, co widzieliśmy już nie raz: poczucie wyższości, nadużycia, obdzieranie osób w trudnej sytuacji z godności, prywatności, podmiotowości. A wszystko w imię wzniosłych idei „miłości bliźniego”.
Wydawać by się mogło, że tłumaczenie nieludzkiego traktowania dzieci z kameruńskiego domu dziecka “lokalnymi zwyczajami”, czy kulturą, to kolonialna narracja, na którą od dawna już nie ma miejsca w działaniach pomocowych. To, że placówka funkcjonująca w sposób opisany w artykule działa od tak długiego czasu, nie budząc w osobach przebywających na miejscu specjalnego sprzeciwu, pokazuje smutną prawdę o tym jak w głębi duszy my, ludzie z Europy, wciąż patrzymy na kraje i mieszkańców Globalnego Południa. Wyobrażacie sobie, by w polskim domu dziecka dzieci były karmione tylko raz dziennie, albo żeby zjadały resztki po obiedzie dyrektorki placówki? Gdy takie rzeczy dzieją się “gdzieś w Afryce”, a dodatkowo są legitymizowane przez kościół katolicki, problemu właściwie nie ma.
Prosimy Was, dobrze zweryfikujcie inicjatywy, które chcecie wspierać. Sprawdzajcie, czy rzeczywiście oferują wartościową pomoc, czy może, tak jak w przypadku opisanej historii, rzucają potrzebującym ochłapy i wykorzystują ich do zaspokajania własnych ambicji i potrzeb. Ta weryfikacja może być trudniejsza w przypadku działań realizowanych w innych krajach – nie jest jednak niemożliwa. Warto zwrócić uwagę, czy działanie jest realizowane we współpracy z lokalnymi partnerami – organizacjami, szkołami, samorządami. Nastawienie “przyjeżdżamy tu pomagać i wszystko robimy sami, bo wiemy najlepiej” nie świadczy o niczym dobrym. Warto także sprawdzić sprawozdania finansowe, które zgodnie z polskim prawem powinna publikować każda zarejestrowana w Polsce organizacja
Fundacja Ocalenie dba o pełną transparentność prowadzonych działań i wydatkowania przekazywanych nam środków – zachęcamy, sprawdzajcie nasze sprawozdania finansowane, czytajcie podsumowania roczne, dopytujcie, jeśli coś jest dla Was niejasne.