Ile Twojego życia zmieściłoby się w plecaku?
Jak myślisz, ile Twojego życia zmieściłoby się w plecaku?
Co wybierzesz: nowe buty czy termos? Pamiątkę z dzieciństwa czy biżuterię mamy?
Zdjęcie ślubne czy leki? Ulubioną książkę czy album ze zdjęciami?
Przed takim wyborem stają osoby uciekające przed wojną, prześladowaniem i innymi zagrożeniami. Wyjeżdżając, często w pośpiechu, mogą zabrać tylko tyle, ile uniosą na plecach.
Pomóż osobom uchodźczym zbudować życie na nowo, przekaż 1,5% podatku na Fundację Ocalenie.
Nasz KRS: 0000030279
Jak to jest pakować życie do plecaka? Posłuchaj:

Poznaj historie osób, które musiały zmieścić swoje życie w plecaku
Spakowałam mój mały czarny plecak 24 lutego 2022 roku. Z kawalerki, w której mieszkałam z chłopakiem, zabrałam kilka swetrów, legginsy, ulubione skarpetki i małą apteczkę. Z domu rodziców wzięłam swoje dyplomy z psychologii i certyfikaty ukończenia szkoleń psychoterapeutycznych.
Wychodząc z mieszkania rodziców przypomniałam sobie, że koleżanka podarowała mi małą ozdobę świąteczną – domek z zapalonym światełkiem. Symbolizował on nowy dom, ponieważ wtedy marzyłam o przeprowadzce z moim partnerem do Charkowa – miasta, które kochałam, w którym mieszkałam przez cztery miesiące i do którego często przyjeżdżałam na weekendy.
Przeprowadzka rzeczywiście się odbyła, ale bez mojego chłopaka i nie tam, gdzie planowałam. Jednak ta mała ozdoba, symbolizująca nowe życie, od trzech lat wisi na choince w warszawskiej kawalerce.

W lesie na granicy polsko-białoruskiej spotkałyśmy raz osobę z Etiopii, która miała ze sobą biblię po amharsku. I nie była to kieszonkowa wersja, tylko duża, ciężka księga. Miała też kilka etiopskich banknotów. Wzięła je na pamiątkę, bo wiedziała, że poza Etiopią nie mają one żadnej wartości.
W dniu, w którym musiałam wyemigrować, mogliśmy z mężem wziąć po 30 kg bagażu. Ważnymi rzeczami, które chciałam zabrać, ale nie mogłam, były moje książki i albumy ze zdjęciami z dzieciństwa, a także trochę rzeczy do domu, które w Iranie są zwykle kupowane dla dziewczynki jeszcze przed jej ślubem.
Mój ojciec, który zmarł, gdy miałam 20 lat, kupił dla mnie kilka rzeczy, które dostałam już jako mała dziewczynka. Były to między innymi pościel, sprzęt elektryczny, mikser, zestawy sztućców, talerzy i filiżanek. Niestety, nie mogłam zabrać wszystkiego. Wybrałam mikser, który już wtedy był bardzo stary, bo tata kupił go kiedy miałam 10 lat! Wzięłam też zestaw sztućców. Resztę rzeczy zostawiłam. Zabrałam też jedną książkę – wiersze Hafeza. Nie wzięłam żadnych ubrań, bo prawdopodobnie większość z nich nie nadawałaby się tutaj.
Miałam też kilka gier i filmów na CD, które były dla mnie ważne w tamtych latach, ale nie udało mi się ich zabrać. Coś zabawnego, co chciałam zabrać, to moja poduszka. Zawsze spałam na niej i zabierałam ją wszędzie ze sobą, ale jej nie wzięłam. Wzięłam za to jedną kasetę magnetofonową, na której jest nagrany mój głos kiedy byłam kilkumiesięcznym maluchem, i potem kiedy zaczynam czytać albo uczyć się śpiewać.
Przywiozłam 10 kilogramów ryżu, książkę kucharską z irańskimi przepisami, wszystkie przyprawy do gotowania, sok z cytryny, sok z granatu oraz trochę baklawy i irańskich słodyczy.
Najważniejszą rzeczą, której nie mogłam zabrać, byli moi przyjaciele. Ich brak jest odczuwalny do dziś i nie da się go wypełnić. Jestem szczęściarą, ponieważ moja mama wciąż żyje, a nasz dom pozostał taki, jak był, a mój pokój jest dokładnie taki, jak wtedy, gdy go opuściłam. Za każdym razem, gdy wracam do Iranu, moje ubrania i wszystkie rzeczy, które miałam, czekają na mnie. Wiem, że wielu ludzi zostawiło całe swoje życie za sobą i nigdy już nie będą mieli możliwości do niego wrócić.
W sierpniu 2023 roku spotkałyśmy w lesie na granicy polsko-białoruskiej młodą, samotną kobietę z Demokratycznej Republiki Konga. W małym plecaku miała eleganckie, czerwono-białe adidasy na życie “po lesie”.
Wyjeżdżając z kraju dostałem informację, że mogę zabrać tylko wodę i ładowarkę do telefonu. Przywiozłem na lotnisko trochę biżuterii, zabawki i kosmetyki dla moich córek, ale nie udało mi się zabrać żadnej z tych rzeczy. Nawet leki mojej żony zostały. Niestety, nie miałem wyboru.
Mężczyzna z Syrii, któremu załoga Ocalenia pomogła w lesie na polsko-białoruskiej granicy, miał ze sobą wyjątkowy szalik. Należał on do jego ojca, który zmarł 10 lat wcześniej. Syryjczyk chciał podarować ten szalik wolontariuszowi Fundacji, który pomógł mu przetrwać w Puszczy Białowieskiej.
Mariam i Hajera to dwie młode Afganki, siostry, które w 2021 roku spędziły ponad dwa miesiące w nieludzkich warunkach na granicy Polski i Białorusi. Otoczone kordonami polskich i białoruskich służb, wciąż przytulały swojego kota Fijuza, którego zabrały z Afganistanu.

Wyjeżdżając zabrałam perfumy mojej zmarłej mamy, książeczkę z ręcznie napisanymi modlitwami, która do niej należała, i jej duży czador. Zawsze miałam go na sobie, bo w lesie było mi bardzo zimno, a nie miałam odpowiednich ubrań. Wszystko przepadło w „dżungli”. Straciłam tam też telefon, dokumenty i marzenia.
Kiedy kilka tygodni przed rosyjską inwazją pakowałam torbę awaryjną, posortowałam swoje rzeczy. Musiałam zdecydować, co jest niezbędne, a co nie. Zastanawiałam się, co mogę zostawić na zawsze, a co muszę zabrać ze sobą, gdziekolwiek się udam. Okazało się, że nie potrzebuję wielu rzeczy.
Jedną z kilku “nie kluczowych” rzeczy, które spakowałam, była oversizowa męska koszula. To była pierwsza rzecz, którą spersonalizowałam (pomalowałam) jako dorosła. Sama koszula kosztowała 40 hrywien (1 euro), a farba do tkanin – 200 hrywien (5 euro). Ale jej znaczenie i wymiar sentymentalny są dla mnie bezcenne. Chciałam, żeby koszula reprezentowała to, w co wierzę, czego jestem gotowa bronić. Namalowałam więc na niej różne feministyczne hasła. Chociaż noszę ją rzadko, wciąż jest mi bliska i droga.
